Translate

wtorek, 28 kwietnia 2020

Cmentarz Leśników w Dobrzycy

Pisałem już wcześniej o tym miejscu. Postanowiłem dowiedzieć je ponownie. Zlokalizowałem chyba lepszy dojazd do drogi prowadzącej na cmentarz. Po minięciu mostku i młyna trzeba skręcić w lewo na stromy podjazd o brukowanej nawierzchni. Jeśli się nie mylę to po kilkudziesięciu metrach będzie leśny parking. Ja pojechałem tym razem prosto, nie skręcając w lewo na podjazd ale zatrzymałem się na polanie jakieś 100m od pierwszych zabudowań osiedla. Stamtąd poszedłem na górę skarpy gdzie zauważyłem ten parking leśny. W tamtym miejscu droga się rozwidla. W lewo do szkółki leśnej a w prawo, bliżej skarpy, znacznie węższy początkowo, piaszczysty szlak prowadzi prosto na cmentarz. Tym szlakiem dalej wędrowałem przed siebie. Zatrzymał mnie powitaniem pewien rowerzysta. Porozmawialiśmy chwilę. Kolarz wspomniał, że znał zabitych Leśników z Dobrzycy, jest też obeznany z lokalnymi lasami. Podpowiedział mi bym odwiedził silosy nuklearne koło sypniewa. Czytałem o nich wcześniej ale nieco się wachałem. Ktoś wspominał, że jest tam dość niebezpiecznie i trzeba uważać. Mój rozmówca klaryfikował, że nie jest tak źle ale przydał by się ktoś obeznany z historią żeby nie było tak nudno. Zwiedzanie zyskuje na wartości z przewodnikiem. Ja nie jestem zbytnio fanem organizowanych wycieczek z przewodnikami. Raczej cenię sobie niezależność, szczególnie że często bardziej skupiam się na szukaniu dobrego kadru, koncentruje się na sprzęcie i spędzam czas fotografując. Mimo wszystko dobry pomysł na kolejną wyprawę, szczególnie, że kilka razy przejeżdżałem w pobliżu. Rozmawiając jeszcze chwilę opowiedziałem mu że znalazłem pocisk w Kłominie i że jestem amatorem przyrody i fotografii. Pan wzioł mnie początkowo za leśnika. Idąc w las jestem cały ubrany w kamuflaż leśny i rzeczywiście mogę wyglądać jak człowiek lasu. Zanim się pożegnaliśmy i ruszyliśmy w swoją stronę, rowerzysta zapytał czy mam swoją stronę. W sumie mam przecież tego bloga ale kończy mi się przypisana domena i za chwilę adres będzie trochę mniej profesjonalny i trudniejszy do zapamiętania więc powiedziałem, że publikuję głównie na Instagramie i sporadycznie na FB. Droga na cmentarz jest całkiem przyjemna, długa prosta i już z daleka widać czy ktoś akurat zwiedza cmentarz. Udało mi się zrobić kilka ciekawych kadrów. Znalazłem kolejne drzewo przypominające zaklętego smoka. Wszystkie zdjęcia znajda się poniżej. Cmentarz był jak zawsze zadbany, posprzątany i wyglądał magicznie. Postanowiłem poświęcić trochę mojej twórczej uwagi przy edycji i pokazać nekropolię w trochę bardziej artystyczny, nostalgiczny, magiczny sposób. Nie każdemu może się to podobać ale tak akurat chciałem zrobić te prace. Mam nadzieję, że komuś jednak przypadną do gustu. Muszę przyznać, że dość słabo radzę sobie z olbrzymim kontrastem który w ciągu dnia przy ładnej pogodzie staje się normą. Muszę się później napracować przy postprodukcji żeby zniwelować jasne plamy i bardzo ciemne, kontrastujące cienie. Nie mam na to jakiegoś standardowego sposobu, żeby sobie z tym poradzić. Coraz częściej zdaję sobie sprawę, że w takich warunkach przydał by się statyw. Ja raczej rzadko zabieram go na wędrówki w środku dnia, licząc na mocne światło i krótkie strzały. Statyw trochę waży i nie jest zbyt poręczny podczas hikingu więc częściej zostaje w bagażniku a ja zabieram tylko najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Przydał by się taki mały, lekki statyw ok 30 cm, żeby zmieścił się do plecaka lub mógłby zostać do niego przymocowany w taki sposób by nie przeszkadzał, nie kiwał się na boki podczas marszu i nie obciążał mi dodatkowo pleców. Po wizycie na cmentarzu ruszyłem w inną część okolic Dobrzycy zobaczyć pewny mostek. Tam też zrobiłem kilka fotek i jedną panoramę 360° którą udostępniłem na Google streetview. Fotki z wyprawy:

sobota, 25 kwietnia 2020

W poszukiwaniu miejsca pamięci (część 4)

Minął dzień a już zrealizowałem kolejną wyprawę śladami historii. Opisując poprzednią relację z wizyty w miejscu katastrofy samolotów Lim myślami już wybiegałem do miejsca które zwiedziłem dzisiaj. Jakiś czas temu zainspirowany znalezionym na jednej z map rezerwatem Diabelskie Pustacie udałem się w podróż w tamtym kierunku. Niestety z uwagi na stan w jakim zastałem drogę prowadzącą na parking w owym rezerwacie, tym razem nie udało mi się dotrzeć w wyznaczone miejsce. Strasznie nie równa, rozryta i zalana głębokimi kałużami leśna droga a w zasadzie jej ostatni odcinek nie pozwolił mi na dojazd samochodem a nie chciałem zostawiać auta w lesie. Postanowiłem się cofnąć i asfaltową drogą pojechać dalej do Bornego Sulinowa. Nigdy tam nie byłem a sporo o tym dziwnym mieście słyszałem. Nie o tym jednak chciałem pisać w czwartej części serii. W drodze z Piły przez Jastrowie do Bornego Sulinowa tuż przed Nadarzycami kątem oka zauważyłem zespół jakichś pomników i leśny parking. Zapamiętałem to miejsce ale wtedy się nie zatrzymałem. Widziałem kilka samochodów na parkingu i pomyślałem, że innym razem sprawdzę mapy cóż się tam może ciekawego znajdować. Natknąłem się tak na Obóz jeniecki Oflag II D Gross Born – Westfalenhof i o wizycie w nim jest ta część.
Większość wczorajszych godzin nocnych spędziłem czytając relacje Bertranda de Cuniaca o ucieczce w 1942 roku i o najdłuższym, udokumentowanym podkopie w obozie jenieckim podczas Drugiej Wojny Światowej. Ta pasjonująca relacja oficera francuskiego, bez wątpienia nadająca się na hollywoodzką produkcję oraz kilka innych opowiadań na jakie natrafiłem sprawiły, że nie mogłem długo zwlekać z odwiedzinami. Polecam przejrzeć stronę: http://oflags.fr/EVASIONS1_1942_pl.php Po przyjeździe jak zwykle siedziałem chwilę w samochodzie przygotowując sprzęt foto. W tym momencie przyjechał kolejny samochód a w nim kobieta, mężczyzna, dziecko i pies. I ten pies a raczej jego właściciele podnieśli mi ciśnienie. Pies został puszczony wolno bez smyczy. Pierwsze co zrobił gdy wyskoczył z auta to oznaczył pomnik moczem. Historyczny obóz jeniecki to nie jest odpowiednie miejsce na wyprowadzanie psa! Irytowała mnie też ilość pozostawionych i porozrzucanych śmieci. Obóz zajmuje dość duży obszar. To tak na prawdę dwa obozy Oflag II D na wschodniej części wzgórza zwanego Hundsberg (Psią Górką) i obóz dolny Stalag 302 Rederitz. Po terenie prowadzi bogaty w tablice informacyjne z ciekawostkami trakt jeniecki - edukacyjna trasa historyczna. Idąc traktem trafiłem na ledwo widoczne ruiny budynków obozu, fundamenty, dwa cmentarze i kolejny pomnik. Wracając do tablic informacyjnych - ktoś zostawił różne artefakty na słupkach tablic. Kawałek naczynia, podeszwa buta, jakiś element elektryczny. Dość zaskakujące bo takie rzeczy raczej spodziewał bym się zobaczyć w muzeum za szybką gabloty lub gdzieś na wystawie.
Pomnik a raczej krzyż też był bardzo intensywnym doświadczeniem. Elementy z których powstał dają do myślenia. Druty kolczaste, elementy uzbrojenia, wyposażenia obozu, ogniwo gąsienicy czołgu, pozostałość hełmu? Wygląda przerażająco, wręcz makabrycznie, razi bólem, tragedią, cierpieniem. Na długo pozostanie mi w pamięci. Podobnie jak ze słupkami tablic tu także pozostawiono odnalezione artefakty np potłuczona ceramika. Również te straszne. Z nieznanych mi powodów ktoś zdecydował się pozbierać szczątki ludzkie - kości i ułożyć je pod krzyżem a także na nim. Nie chciał bym znaleźć się tam w nocy.
Obecność cmentarzy czy leżących kości jest kolejnym powodem do tego by nie zabierać ze sobą w to miejsce zwierząt a w szczególności nie jest to miejsce na spacery z psem. Wracając trochę inną drogą miałem małą przygodę z bombą. Maszerując żwawo w stronę parkingu tuż przy szlaku zauważyłem leżący pocisk artyleryjski. Był zardzewiały ale kształt od razu nasuwał czym jest. Na oko miał średnicę ok 10cm i długość około 30cm. Pierwszy raz miałem do czynienia z niewybuchem. Postanowiłem zawiadomić patrol saperski. Pocisk leżał w takim miejscu, że mógł zostać najechany przez pojazd. Oficer dyżurny nie mógł przyjąć zawiadomienia bezpośrednio ode mnie jako cywila ale zostałem poinstruowany by zawiadomić odpowiednie organy. Poczekałem chwilę pilnując i zabezpieczając znalezisko do czasu przybycia policji. Ku mojemu zdziwieniu po przybyciu policjant złapał za pocisk i odrzucił go poza drogę. Zostałem poproszony o podanie swoich danych i dowiedziałem się, że pocisk według Pana policjanta nie jest niebezpieczny, nie ma w nim materiału wybuchowego gdyż został już zużyty. Nie wiem skąd Pan władza miał taką wiedzę. Ja jestem laikem ale na myśl przyszło mi, że mógł być to pocisk odłamkowy lub innego typu, który eksploduje w jakiejś okoliczności. Widocznie policja ma swoich ekspertów, gdyż "niewybuch" znalazł się w bagażniku radiowozu policji którym odjechali w kierunku Nadarzyc. Wcześniej podziękowano mi za czujność i obaj zastanawialiśmy się w jaki sposób broń znalazła się na drodze. Polskie lasy a w szczególności te północnej Polski wciąż pamiętają czasy wojny. Co jakiś czas interweniuje patrol saperski a ile jest mniej znaczących przygód jak moja, tego pewnie nikt nie liczy. W przypadku znalezienia niewybuchu polecam od razu kontakt z numerem alarmowym. Odradzam brawurę i dotykanie takiego fanta. Niech przenoszeniem, rozbrajaniem i oceną ryzyka zajmą się specjaliści. Na koniec dodam, że widziałem dwa odcinki programu dokumentalnego "Było... nie minęło" na TVP Historia, w których obóz pokazany jest dokładniej. Bardzo ciekawym pomysłem jest udostępnienie zwiedzającym przebiegu tunelu lub chociaż pokazanie jego wyjść. Niestety, myślę, że trzeba będzie poczekać gdy to stanie się możliwe. Mi nie udało się znaleźć tunelu ale starałem się nie schodzić z traktu podczas zwiedzania.

piątek, 24 kwietnia 2020

W poszukiwaniu miejsca pamięci (część 3)

Kolejna wyprawa inspirowana przez przypadkowo znaleziony artykuł na portalu dawna.pila.pl Podczas studiowania lokalnych map trafiłem na informacje o kolejnym wypadku lotniczym, który wydarzył się w latach siedemdziesiątych w naszym regionie. Jak wynika ze znalezionych informacji do tragedii doszło 26 sierpnia 1972 gdy dwa samoloty SBLim-2 oraz Lim-6bis uderzyły o ziemię z prędkością około 700km/h podczas wykonywania ćwiczeń. http://www.forum.dawna.pila.pl/viewtopic.php?f=12&t=286&start=25&view=print Do tragedii doszło w pobliżu Kotuńskiej Drogi, niedaleko Lawendowego Lnu na skraju lasu. Miejsca pamięci są dwa w odległości kilkudziesięciu metrów od siebie. Bardziej widoczny, betonowy, przypominający skrzydło, statecznik lub jakąś inną część samolotu można zauważyć wędrując lasem. Pomnik ma ok 2m wysokości i zawiera inskrypcję z nazwiskiem dwóch pilotów por Zenon Ciupek i ppłk Michał Wolan. Miejsce przypomina płytkie bagno ze stojącą wodą otaczającą pomnik. Możliwe, że woda stoi okresowo choć moja wizyta przypadła w okresie suszy.
Drugi z pomników stoi kilka metrów w głębi lasu. Do głazu wysokości poniżej 1m przymocowana jest kamienna płyta z nazwiskiem kpt pilot Bronisław Kuczyński. Miejsce z trzech stron ogrodzone jest drewnianymi barierkami. Bezpośredni dostęp jest łatwiejszy jak w przypadku pierwszego pomnika. Miejsce jest zadbane i widać, że ktoś odwiedza je co jakiś czas. Wokół sztuczne kwiaty i znicze.
Data katastrofy jest dla mnie dość szczególna. Dwie bliskie mi osoby obchodzą urodziny 26 sierpnia więc teraz oprócz życzeń urodzinowych będę miał okazję wspomnieć także o tym miejscu i tragicznym wydarzeniu jakie się tu rozegrało. Jest to kolejny element lokalnej historii o której nie każdy słyszał. Będę się starał wyszukiwać i odwiedzać więcej takich historycznych miejsc w przyszłości. To, jaki i kilka poprzednich zgłaszam do map Google by były łatwiejsze do zlokalizowania.

środa, 22 kwietnia 2020

Ciary

Ciary. Zdarzają się w różnych sytuacjach wywołane silnymi emocjami. Te fascynujące pojawiają się np podczas doznań audiowizualnych. Zdarzają się też te mniej przyjemne związane np ze strachem. Mam 36 lat a dziś doświadczyłem poraz pierwszy ciar związanych z czymś nieoczekiwanym.
Drugi dzień po zdjęciu zakazu wstępu do lasów odwiedziłem DPN czyli Drawieński Park Narodowy. Kolejny raz zdecydowałem się na wędrówkę czerwonym szlakiem im IV Dywizji Piechoty. To swoją drogą chyba najczęściej uczęszczany przeze mnie szlak w północno-zachodnej części naszego kraju. Trasa wiodła wokół jeziora Płociczno, szerszego odcinka rzeki Płociczna a zaczynała się w okolicy Pustelni. Dzień słoneczny, wietrzny i dość rzeźki. Warunki bardzo dobre do pieszej wędrówki. Zaopatrzony w sprzęt fotograficzny, #mordoszmatkę, czapkę i plecak ruszyłem w drogę koło godziny 13:00. Minąłem ruiny elektrowni a dalej ostoję ptaków, które oczywiście zauważyły minie szybciej niż ja je i większość w panice odleciała pewnie od razu do Afryki ;) ustrzeliłem tylko jednego bohatera, który się ostał. Może nie był do końca bohaterem tylko gamoniem, który nie zdążył osuszyć piór i odlecieć z resztą bandy nie mógł.
Idąc zachodnim brzegiem szlak prowadzi szczytem grobli oświetlonym delikatnie pod kątem od południa. Mijając las, który zaczął oddalać się bardziej w stronę brzegu zbiornika poczułem ciepłe, pełne energii promienie słoneczne i nagrzane powietrze płynące od strony zwierciadła wody. Dodatkowej temperatury powierze zyskało wspinając się na groblę po której szedłem. Momentami nasyp był odsłonięty przez roślinność i pozostała tylko wierzchnia warstwa gleby którą tworzył złoty piasek niczym plażowy. Właśnie w takich okolicznościach natknąłem się na wiekową sosnę rosnącą bezpośrednio na szlaku. Przechodzą pod nią poczułem to... To był ten moment gdy z wrażenia poszły ciary. Ten intensywny zapach lasu, sosny przypiekanej słońcem. Nie takiej ściętej. Takiej prawdziwie i naturalnie emitującej olejki wonne w pokaźnych ilościach. Ten specyficzny zapach nie ma sobie równych. Żadne perfumy nigdy nie wywołały na mnie ciar a ten szlachetny, najlepszego gatunku fragrance niemal powalił mnie na kolana. Zatrzymałem się natychmiast gdy to poczułem. Stałem jak zaczarowany zastanawiając się jak ten zapach zdobyć. Jak napełnić nim flakonik i zabrać ze sobą. Jednocześnie przez głowę przelatywały mi najlepsze wspomnienia z dzieciństwa, najprzyjemniejsze wspomnienia kojarzone z wypoczynkiem z rodziną, ze szczęściem. Długo tak stałem zanim otrzeźwiałem i ruszyłem dalej. Ciary nie schodziły jeszcze kilka chwil po odejściu. To drzewo na pierwszym obrazku. Postanowiłem je sfotografować dla potomości. Ciekaw jestem czy tobie też zdążyło się znaleźć najpiękniej pachnące drzewo w lesie. Koniecznie podziel się ze mną namiarami. Uwielbiam to. A zasadzie mógłbym się zawinąć z powrotem i zakończyć dalszą wędrówkę oceniając ją jako bardzo przyjemną zakończoną sukcesem. Ruszyłem jednak dalej. Obszedłem jezioro mijając kładki nad płynącą wodą i dalej lasem aż na parking gdzie czekał na mnie samochód. Pochwalę się jeszcze :) moje zdjęcia zostały opublikowane przez nadleśnictwo Zdrojowa Góra. Zdjęcie drzewa - smoka zostało zaanonsowane jako powitanie człowieka z lasem 🤣